Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Październik10 - 0
- 2014, Wrzesień13 - 0
- 2014, Sierpień20 - 0
- 2014, Lipiec19 - 0
- 2014, Czerwiec18 - 0
- 2014, Maj22 - 0
- 2014, Kwiecień22 - 0
- 2014, Marzec18 - 0
- 2014, Luty17 - 0
- 2014, Styczeń18 - 0
- 2013, Grudzień15 - 0
- 2013, Listopad12 - 0
- 2013, Październik13 - 0
- 2013, Wrzesień8 - 0
- 2013, Sierpień19 - 0
- 2013, Lipiec18 - 0
- 2013, Czerwiec18 - 5
- 2013, Maj16 - 1
- 2013, Kwiecień14 - 0
- 2013, Marzec5 - 0
- 2013, Luty8 - 0
- 2013, Styczeń11 - 0
- 2012, Grudzień9 - 0
- 2012, Listopad11 - 0
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień10 - 0
- 2012, Sierpień20 - 1
- 2012, Lipiec8 - 0
- 2012, Czerwiec10 - 0
- 2012, Maj12 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 0
- 2012, Marzec13 - 0
- 2012, Luty4 - 0
- 2012, Styczeń6 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad11 - 0
- 2011, Październik13 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień29 - 0
- 2011, Lipiec28 - 0
- 2011, Czerwiec23 - 1
- 2011, Maj23 - 2
- 2011, Kwiecień20 - 2
- 2011, Marzec13 - 0
- 2011, Luty8 - 0
- 2011, Styczeń11 - 0
Dane wyjazdu:
315.39 km
0.00 km teren
09:56 h
31.75 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:670 m
Kalorie: kcal
Rower:
Łańcut - Warszawa
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 0
Taka tam wycieczka w celu zrobienia 300km :) Jechałem razem z kolegą Mateuszem i z Jackiem. Z Łańcuta wyruszyliśmy o godzinie 3:10 w nocy, pobudka o 2, więc snu miałem jakieś 2,5h.Opis wycieczki również na profilu Mateusza.
Poranna mgiełka za Sokołowem ok godziny 4, zaczyna się robić jasno.
Z rana jechało się całkiem przyjemnie, na początku trochę zimno, ale potem było coraz cieplej. Ruch minimalny o tej godzinie, do tego niedziela.
W Sandomierzu byliśmy na 6:30
Około 130 kilometra, na postoju dopadły nas małe upierdliwe muszki. Lepiły się do całego ciała, nawet wlatywały mi za okulary. Po załatwieniu potrzeb fizjologicznych ruszamy dalej.
W Świętokrzyskim drogi naprawdę świetne. Widać, że chyba nie dawno były remontowane, bo asfalcik gładziutki i szeroki.
Co kawałek lekkie "górki" a potem długie "zjazdy". Góry to może nie były, ale czasem trzeba było przejechać przez lekkie wzniesienia kilka metrów do góry.
Jedzie się fajnie, zmieniamy się na prowadzeniu średnio co 10km, prędkość rzadko kiedy spada poniżej 32km/h. Zaczyna być widoczny wiaterek, na nasze szczęście nie wieje w twarz.
Niestety po wkroczeniu do województwa mazowieckiego drogi były coraz gorsze. Im bliżej Warszawy tym więcej dziur. A myślałem, że to na Podkarpaciu drogi są najgorsze...
Nie wiem jak inne drogi na Mazowszu, ale trasa którą jechaliśmy była miejscami fatalna, a w większości zła (przynajmniej nie na szosówkę). Ciężko było siedzieć na kole w takich warunkach, sygnalizowanie dziur nic by nie dawało, bo po ominięciu jednej można było wpaść w drugą.
Uzupełnienie płynów i zapasów jedzenia pod biedronką, tutaj robimy dłuższy przystanek. Na zegarku około 9:40.
W centrum Warszawy jesteśmy około 15:30. W samej Warszawie dużo wcześniej.
Nogi całkiem dobrze się czuły, jedynie bolały lekko plecy oraz dawało się we znaki niewyspanie. Po płaskim to jednak inna jazda :)
Pociąg o 18 więc był jeszcze czas na piwko. Nie szukając długo miejsca siadamy przed pałacem kultury. W końcu po tylu kilometrach chyba nam się należało co nie? :)